1962 r.

Kołobrzeg - II obóz szermierczy W.K.Sz. „Kolejarz”,
sierpień 1962 r.

 

Dwa tygodnie urlopu spędzam na obozie klubowym w Kołobrzegu. Nie trenowałem przez cały sezon 1961/1962 i dlatego warunkiem uczestnictwa w obozie jest zapewnienie sobie wyżywienia we własnym zakresie oraz prywatnych noclegów. Otrzymałem jednak od Klubu bilet kolejowy do Kołobrzegu. Pożyczyłem od brata Włodzimierza namiot, wziąłem pompowany materac i dwa ciepłe pledy, trochę pieniędzy i jazda nad morze. Wagon sypialny, w którym zakwaterowani zostali zawodnicy stal na bocznicy dworca kolejowego w Kołobrzegu. Swój namiot rozbiłem obok wagonu na trawniku. W rezultacie każdy przejeżdżający pociąg, lokomotywa czy drezyna budziły mnie w nocy i wciąż chodziłem po Kołobrzegu niewyspany, ziewając nieprzyzwoicie.

Po dłuższej przerwie w treningach dla zawodnika najtrudniejsze jest ale i najważniejsze zarazem ponowne „złapanie kondycji”. Człowiek zlewa się potem na pierwszych treningach aż żal patrzeć. Tak było i ze mną w Kołobrzegu.

Pan Fechmistrz Kuleczko był jednak nieubłagany i regularnie raniutko „gonił nas” nad morze i w okoliczne zagajniki, ćwicząc refleksy, aplikując nam pokaźne porcje biegów, gimnastyki, skoków i tym podobnych udręk. Ćwiczenie refleksów polegało m.in. na omijaniu „min ślizgowych” w zagajnikach, w pobliżu których ustawione były większe ilości prymitywnych domków campingowych.

Pod koniec obozu przewodniczący PKKFiT w Kołobrzegu ufundował „srebrny” puchar dla zwycięzcy indywidualnego, pokazowego turnieju szermierczego zorganizowanego na scenie auli miejscowego Technikum.

Turniej przeprowadzono systemem eliminacji bezpośredniej (przegrywający odpada). Rozstawiono takie sławy jak Henryk Mandera, Jerzy Wojciechowski, Jerzy Okraszewski, Marek Dotka, Jan Kępczyk i inni. Los nie był dla mnie zbyt przychylny i wyznaczył mi jako pierwszego przeciwnika znakomitego florecistę Heńka Manderę – faworyta tego turnieju.

Walka toczyć się miała do 8 trafień ale rozstrzygnięta miała być różnicą co najmniej 2 trafień. Mandera był wówczas dziesiątym florecistą w Polsce.

Objąłem wysoko prowadzenie, później Heniek nadrobił straty, dogonił mnie i wyrównał przy stanie po siedem. Walczymy więc do 9 trafień. Zaczyna mi brakować tchu, najchętniej zszedłbym z planszy i odpoczął. Ponieważ nogi uginały się pode mną, - zacząłem stosować uniki z aretami (typowa akcja dla szpadzistów, - nie stosowana w walkach floretowych). Dziewiąte, zwycięskie trafienie zadałem Heńkowi klasycznym „passato-soto”.

Mandera nie mógł uwierzyć, że przegrał, tak jak ja zresztą, że wygrałem.

Zaczęto się martwić, że skoro wyleciał faworyt Mandera to teraz puchar zdobędzie Marek Dotka z Poznania, na którego ja trafiałem w następnej rundzie. Pan fechmistrz Kuleczko powiedział mi ze stoickim spokojem, że skoro wyeliminowałem Heńka, to teraz nie wolno mi przegrać z Dotką. Przejąłem się słowami Pana Wirgiliusza i ruszyłem na „Dodę” z całym impetem. Objąłem wysoko prowadzenie 5:1, 6:3 i wygrałem 8:3 ! Tego mało kto się spodziewał a najmniej ja sam. A więc będę walczył o I i II miejsce z Jasiem Kępczykiem – wirtuozem floretu, walczącym jak artysta, stosującym klasyczne akcje floretowe zachwycające znawców tej broni. Mimo, że Janek porusza się po planszy z gracją baletmistrza i imponuje lekkością i błyskotliwością akcji szermierczych, - może przez przekorę nazywaliśmy go w Klubie „Koniem” ?

W walce z Jasiem zabrakło mi zarówno umiejętności floretowych jak i kondycji, „ugotowałem się” ze zmęczenia, straciłem szybkość, dynamikę i w efekcie Jasiu „rozłożył” mnie 8:5. A szczęście było tak blisko (t.j. chwała zwycięstwa i puchar). Niestety, chcąc wygrać z doskonale wyszkolonym technicznie Kępczykiem, muszę mu przeciwstawiać, z braku równorzędnej techniki; - kondycję, szybkość, dynamikę i wolę zwycięstwa. Po całorocznej absencji na treningach (studia) – odpowiedniej formy sportowej nie miałem.

Ha! Trudno. Jedyną pociechą było to, że puchar zdobył kolega klubowy i mój przyjaciel.

Kołobrzeg, 1962 r. – aula miejscowej szkoły technicznej. Podczas pokazu szermierczego, który poprzedził turniej o puchar Przewodniczącego PKKFiT w Kołobrzegu. Przypięty do kabla elektrycznego wychodzącego z bębna czekam na przeciwnika. Za mną na stole widoczny jest puchar, który zdobył Jasiu Kępczyk. Za stołem siedzą od lewej: Wojtek Glapa, Kaziu Mądrzak i Maryla Ludwinówna

Kołobrzeg, 1962 r. - w czasie walki pokazowej na szpady z Jerzym Okraszewskim, autor pamiętnika G.F. po lewej, a po prawej Jerzy

Kołobrzeg, 1962 r. – słynna ciastkarnia w Kołobrzegu Stefana Kuleszy. Doskonałe ciastka. Po raz pierwszy zaprowadził nas do niej Pan Fechmistrz Wirgiliusz Kuleczko, który był wielkim smakoszem słodyczy


Kołobrzeg, 1962 r. - autor pamiętnika G.F. na plaży

Powered by dzs.pl & Hosting & Serwery