1963 r.

Bytów, 1963 r. Klubowy, letni obóz szermierczy

Obóz szermierczy w Bytowie był dla mnie sposobem na spędzenie wakacji i odpoczynek pomiędzy IV a V rokiem studiów, mimo konieczności zdawania po wakacjach egzaminu poprawkowego z Prawa Pracy u Dr J. Jończyka. Klubowe, letnie obozy szermiercze były świetnym połączeniem odpoczynku wakacyjnego, czynnego budowania kondycji i sprawności sportowej, kontaktu z przyrodą (obóz był zorganizowany w pobliżu Jeziora Jeleń) a wszystko to w gronie koleżeństwa klubowego, czyli roześmianej młodzieży, wzajemnie życzliwej, motywowanej wspólną pasją sportową. Wieczorami uczestniczyliśmy w potańcówkach, gdy można było wyszaleć się na parkiecie w gorących rytmach rock end rolla, a przy sentymentalnych melodiach tang przytulić w tańcu nasze urocze koleżanki, zawodniczki, za którymi niejeden z nas wodził rozmarzonym wzrokiem (wszak mieliśmy wtedy te cudowne dwadzieścia parę lat, a tu te piękne, wysportowane dziewczyny były tak blisko). Obóz w Bytowie był pamiętny z racji: nieudanego startu w kajakowym wyścigu dwójek na pobliskim jeziorze Jeleń. Płynąłem na tylnym miejscu w parze z Jerzym Okraszewskim, miałem więc pod nogami orczyk do sterowania kajakiem. Gdy już wysforowaliśmy się z Jerzym przed inne osady, w pewnym momencie zaczęliśmy ostro skręcać kajakiem w lewo od toru prowadzącego nas do mety. Jerzy zaczął mnie ostro „objeżdżać” za zmarnowanie naszego wysiłku, a moje popychania orczyka steru na nic się zdawało. Krążyliśmy przez chwilę w kółko bezradnie. Dopiero gdy obejrzeliśmy się do tyłu okazało się, że linka steru wypadła z rowka na takim drewnianym półksiężycu przy sterze, co uniemożliwiło kierowanie (nadawanie sterem zamierzonego kierunku). Gdy już naprawiliśmy ten felerny ster, nasi rywale byli już daleko i bardzo prawdopodobnego sukcesu w wyścigu kajakowym nie odnieśliśmy. Była jakaś heca z Hanią w szafie, było jakieś pokazywanie floretem: „a tak się Magnan denerwował”, były jakieś nocne spacery wzdluż szosy, były wreszcie zgrywy Jasia Kirschkego, który „zadawał ton” nosząc slipki (kąpielówki) na szelkach, było jakieś oblewanie koleżanek ręczną sikawką strażacką. Dla mnie obóz skończył się trochę przykro, bo ze zwykłego skaleczenia nogi zrobiło się jej ropne zakażenie, które wyłączyło mnie z treningów i jeszcze po powrocie do Wrocławia musiałem do rejonowej przychodni lekarskiej chodzić na antybiotykowe maści i zmianę opatrunków.

 

Odpoczynek na trawie, od lewej: autor pamiętnika G.F., na dmuchanym materacu leży nasz ukochany Fechmistrz W. Kuleczko, Maryla Ludwinówna, Walczakówna zwana „szesnastką” – sympatia Leszka i obok niej właśnie Leszek Skrzetuski

Klubowa brać na słońcu, od lewej: stoi Jasiu Kirschke w slipach na szelkach (ot taki szpan), autor pamiętnika pochylony trzyma za głowę Janka Kępczyka, leżą : Maciek Koperski, jasiu Kępczyk, Ewa Markowska, w przysiadzie Kaziu Banasiak

Autor pamiętnika opala się na schodach domku, w ktorym byliśmy zakwaterowani

Na trawie pod lasem Jerzy Okraszewski i autor pamiętnika G.F. z apetytem zajadamy drugie śniadanie

Na trawie siedzi autor pamiętnika G.F.

Powered by dzs.pl & Hosting & Serwery